Okno na Wągrowiec
Image default

Może się mylę, ale mam wrażenie, że w zbliżających się wyborach parlamentarnych startuje tylko jedna partia – PiS. Jej kandydatów widać wszędzie. A reszta? Chyba podkuliła już ogon i jak bokser, którego rywal obija przez całą walkę, opuszcza gardę, czekając na nokaut.

Jakby ktoś nie wiedział, to informuję, że mamy w tych wyborach swoich lokalnych kandydatów, aż sześciu! Ci są tak bardzo widoczni, że: „nawet nie wiem jakbyś wzrok wytężał, to nie dostrzeżesz, taki to potencjał”, że swobodnie zacytuję Tuwima. I tylko tak się zastanawiam, po po jaką cholerę oni startują?

Że się starają politycy (przynajmniej ci z jednej partii), to zrozumiałe, bo rzecz idzie o cztery lata fajnej diety, wpływów i przywilejów. Ale zarobić, znacznie mniej, ale jednak, mogą również inni. Na przykład członkowie obwodowych komisji wyborczych. Przy tych wyborach za zasiadanie w niej zarobić można 350 zł. Nic dziwnego, że chętnych jest sporo.

Dziwnym jednak trafem wielu z nich to rodzina i znajomi rządzących, na przykład radnych, często to także urzędnicy. Hmmm… Ciekawe jak ich wybrano? A może by tak ogłosić wśród wągrowczan, że szukamy członków takich komisji? I dać zarobić potrzebującym, na przykład niepracującym matkom,  emerytom i rencistom, którzy ledwie wiążą koniec z końcem?

Takie podejście wcale nie boli i jest znacznie lepsze niż to obecne – „nie ma jak sami swoi”.  

Czytaj także

NIEOFICJALNE: W Wągrowcu w pierwszej turze WYGRYWA Alicja Trytt!

Redakcja

GARNETZ NA PONIEDZIAŁEK, czyli… potrzeba nam dialogu i świeżej krwi w samorządach!

Krzysztof Garnetz

KRYSTIAN KOLIŃSKI O WYKLUCZENIU KOMUNIKACYJNYM: Bez tego nie ma szans na lepszą pracę, edukację, kulturę

Redakcja