Dziś kolejny smaczny felieton Oli Binkiewicz.
Ola Binkiewicz: wbrew przestrogom z dzieciństwa bawi się jedzeniem. Gotuje z ciekawości przekory i w opozycji. Zawsze jednak w zgodzie z zasadami sztuki kulinarnej. Dania najchętniej dopasowuje do osób czasu i miejsca. Z wykształcenia dziennikarka, z pasji smakosz i podróżniczka. Gotuje w Ostrowie Młyn.
Bożyszcze tłumów, król parkietów, pupilek pasibrzuchów, niejadków, świadomych matek i niezdecydowanych ojców. Złocisty, lekko tłustawy stożek – swojski, polski, tradycyjny- nasz devolaille. A może francuski? Ani on polski ani francuski, niech nazwa nikogo nie zmyli.
Devolaille to wynik koprodukcji francusko- rosyjskiej. Pomysł i wykonanie – Armand Marie Caramé, finansowanie – Aleksander I – Car Rosji.Sama nazwa jest banalna, raczej opisowa niż odlotowa – devolaille oznacza „ z drobiu” i tyle. To co czyni go naprawdę wyjątkowym to zamysł artystyczny, filozofia samego dania: ma być delikatne, aksamitne i chrupkie jednocześnie. Tak więc chude, niezbyt aromatyczne mięso z piersi kurzej z polędwiczką, wykrawane było przez kucharza wraz z kością skrzydłową. Devollaila podawano z kością. Mięso rozbijano, sól, pieprz, wałeczkek masła z odrobiną cytryny, który owijano szczelnie nadając mu kształt wrzeciona, panierowano w jajku i bułce tartej a następnie smażono na złoto w klarowanym maśle. Do tego proste, niezobowiązujące dodatki, które również kochają masło: puree ziemniaczane i gotowana marchewka.
![](https://oknonawagrowiec.pl/wp-content/uploads/2019/06/d1-1400x788.jpg)
Wraz z wędrówką devolailla na zachód pojawiły się inne dopuszczalne warianty: pietruszka,koperek, czosnek.
Tyle z historii. Obecnie sytuacja przedstawia się tak: o ile chrupiąca, francuska obwoluta pozostaje bez zmian, o tyle, środek to prawdziwa rosyjska ruletka. Nie wiadomo czym powali: pieczarkami, szynką, serem, szynką z serem, serem z serem pleśniowym z pleśnią niebieską, serem z serem pleśniowym z pleśnią zieloną, czy, o zgrozo, czopkiem seropodobnym i papryką konserwową. Wszystko pod jedną nazwą. To jak sen wariata. Konglomerat zuchwałości, bezkarności i braku elementarnego szacunku dla wzorca. To tak, jakby ktoś założył gaz do Rolls- Royca albo zrobił przeszczep serca przy pomocy nerki.
![](https://oknonawagrowiec.pl/wp-content/uploads/2019/06/d2-1400x788.jpg)
Zasadniczo zakazu kreatywnego upychania nie ma. Jeżeli ktoś lubi bardzo proszę. Powinien jednaknie równie twórczo nazywać swoje dzieła. Od kształtu kotleta, rodzaju wypełniacza a najlepiej od nazwiska samego twórcy. Dacie radę. kurczak współczesny jest tak nijaki, że wszystko przyjmie. Wczoraj przeprowadziłam eksperyment. Stałam się twórcą. Oto wynik: trzy urocze kotleciki.
„Choco spoko”, „Black Jack”, „Moulin Rouge”.
Pisząc ten felieton zastanawiałam się, nad tytułem. „Złoty środek” wydawał się idealny. Niestety, devolaiile to kotlet bezkompromisowy. Kropka.