Nie tak dawno rozmawiałem z samorządowcem z pobliskiego miasta. Usłyszałem od niego, że Wągrowiec w powszechnej opinii to… „bankrut”. Ale nie to było najgorsze.
Okazuje się, że uznawani jesteśmy za miejsce, gdzie nic się nie udaje, że na burmistrza u nas wybierany jest ten, który najbardziej różni się od poprzednika, a i tak odchodzi w niesławie. Z tych słów przebijała… litość. A niczego tak źle nie znoszę, jak takiego traktowania. Zniosę niechęć, nawet nienawiść, ale pobłażliwa litość?!
Wczoraj odbyła się sesja rady miejskiej Wągrowca, pierwsza taka zwyczajna po wakacyjnej przerwie. Miałem wątpliwą przyjemność ją oglądać. Trwała ponad cztery godziny (z przerwami spowodowanymi problemami technicznymi), z czego większość to wzajemne docinki, wytykania, złośliwości, uwagi. Od razu dodam, że nic nie wnoszące.
Brak jakiejkolwiek chemii dotyczy już chyba wszystkich. Radnych od burmistrza i tych opozycyjnych. Burmistrza i przewodniczącego rady miejskiej oraz jego zastępcy. Tego drugiego i urzędników. Jak jedni mówią „a”, to drudzy „b”. Jak ważny dla siebie projekt zgłasza burmistrz, to pewnikiem będzie on przez opozycję odrzucony, bo ma ona w radzie większość. A są jeszcze uwagi do tego, co kto wrzuca do internetu, kto, co i jak tam komentuje. A mamy jeszcze jakieś pisma, które do różnych instytucji ślą wszyscy bez wzajemnego uzgodnienia. Ufff!
To już nie wrażenie, ale właściwie pewność – dalej tak nie ujedziemy. Z tej mąki chleba już nie będzie. O dialogu możemy zapomnieć. Ekskalować za to będzie wzajemna niechęć i robienie sobie na złość. Nie, bo nie.
Można oczywiście spuścić na to zasłonę milczenia, nie oglądać, nie interesować się. Tyle tylko że to dotyczy nas wszystkich. To nie zabawa. To nasze miasto. I jego przyszłość. A my stoimy w miejscu, bo wybrane przez nas osoby nie potrafią się dogadać.
Jeśli to ma tak dalej wyglądać, to podajcie się wszyscy do dymisji, złóżcie zgodnie rezygnacje. Wybory odbędą się raz jeszcze. Może tym razem wybierzemy lepiej.
Krzysztof Czapul
* tytuł rubryki „Myśli nieuczesane” zaczerpnięty ze zbioru aforyzmów Stanisława Jerzego Leca