Okno na Wągrowiec
Image default

Ruszyły dożynki w naszym powiecie. W tym roku mamy pecha, bo odbywają się one na kilka tygodni przed wyborami do parlamentu. Dlaczego pecha? Bo każdy czas przedwyborczy oznacza, że politycy mają okres godowy, czyli łaszą się, machają ogonkami, czy co tam mają, zalecają się, starają się przypodobać nam za wszelką cenę. Czyli generalnie rzecz ujmując, przez kilka tygodni będą nam zawracać… głowę.  

Nie inaczej było w niedzielę w Mieścisku. Politycy najpierw z szerokimi uśmiechami szli w dożynkowym korowodzie, pozdrawiając mieszkańców i machając do wszystkich łapkami. Później oczywiście pchali się do mikrofonu i dawaj tam wyznawać nam miłość. Nagle okazuje się, że wszyscy są ze wsi, w dodatku każdy z nich kocha ziemię mieściską. Za tydzień będą kochać ziemię gołaniecką, bo akurat tam wypadną kolejne dożynki, a potem kolejne regiony tej części Wielkopolski, z której akurat ubiegają się o mandat poselski.

Mnie ubawił jeden z polityków, który najpierw wyznał, że ma kilka hektarów ziemi. Ciekawe jak o tę ziemię dba, skoro ja prawie bez przerwy widuję go w różnych „tefałenach” i „polsatach”. A potem zajadał się chlebem ze smalcem, twierdząc, że w życiu lepszego nie jadł. Gwarantuję, że za tydzień w Gołańczy bez mrugnięcia okiem przyzna, że gołaniecki chleb ze smalcem wszystkie inne bije na głowę i nie wie, jak dotąd żył bez niego.

Pocieszające jest jedno – okres godowo-kampanijny szybko minie i politycy równie szybko jak nas pokochali, tak szybko się odkochają, na cztery lata. Nam pozostaje pamiętać, że czego jak czego, ale tego co mówią politycy w godach, nijak poważnie traktować nie można.

Czytaj także

GARNETZ NA PONIEDZIAŁEK: Europo, dokąd zmierzasz?

Krzysztof Garnetz

GARNETZ NA PONIEDZIAŁEK: Wspólna Europa albo…

Krzysztof Garnetz

GARNETZ NA PONIEDZIAŁEK: Po wyborach wraca stare, czyli nasz powiatowy kabaret

Krzysztof Garnetz