W tym roku przypada 35. rocznica narodzin w Wągrowcu wolnej prasy. Jesienią 1990 roku ukazały się dwa tytuły. Kilka lat później pojawiły się kolejne. Liczba czasopism sprawiła, że nasze miasto było wtedy ewenementem na skalę krajową.
Przedwojenne tradycje
Po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku, w Wągrowcu zaroiło się od lokalnych czasopism. I nic w tym dziwnego, bo miasto miało tradycje prasowe, sięgające okresu sprzed wybuchu II wojny światowej. W dwudziestoleciu międzywojennym w Wągrowcu ukazywały się bowiem trzy prywatne czasopisma. Były to „Głos Wągrowiecki”, „Dziennik Narodowy” oraz „Gazeta Wągrowiecka”. Dużym zainteresowaniem wągrowczan cieszył się też śląski „Dziennik Narodowy”. Mieszkańcy miasta czytali również magistracki informator „Orędownik Urzędowy”.
„Dwutygodnik Palucki”
Dzisiaj mało kto pamięta, że pierwszym pismem, wydawanym w grodzie nad Nielbą po 1989 roku był „Dwutygodnik Pałucki”. Wydawcą czasopisma był Miejski Dom Kultury, który działalność wydawniczą rozpoczął w wyniku uchwały miejskiego samorządu pierwszej kadencji. Redakcja jednak od początku była niezależna od władzy samorządowej. Mieściła się w Miejskim Domu Kultury, a redaktorem naczelnym pisma został pochodzący z Piły polonista Zbigniew Kurzyński.
Młodą wiekiem i stażem dziennikarskim ekipę tworzyli ludzie związani z MDK oraz ich bliżsi i dalsi znajomi. Warto odnotować, że z „Dwutygodnikiem Pałuckim” związani byli między innymi: Dariusz Kozdęba, Karol Kruś, Jan Kasper, Lech Szymanowski, Ryszard Stanisław Dereżyński, Kamila Kłos, Piotr Korpowski i inni, w tym autor niniejszego tekstu. Numer „0” ukazał się z datą 14 września 1990 roku. Kosztował 650 zł. Jego szata graficzna była bardzo skromna i nieco przypominała pisma powielaczowe.
„Głos Wągrowiecki”
Powołane do życia przez miejski samorząd pismo szybko zyskało konkurencję. Na lokalnym rynku prasowym pojawił się bowiem „Głos Wielkopolski”, którego wydawcą został Cech Rzemiosł Różnych, a redaktorem naczelnym były sekretarz PZPR, Jerzy Mianowski. Obydwa konkurujące ze sobą składy redakcyjne były wobec siebie – delikatnie mówiąc – niechętne. Reprezentowały bowiem odmienne pokolenia, doświadczenia życiowe, przekonania i poglądy. „Głos Wągrowiecki” tworzyli ludzie, których młodość i aktywność zawodowa przypadła na okres PRL-u. Obok Jerzego Mianowskiego trzon redakcji stanowili Władysław Purczyński, Jolanta Nowak-Węklarowa i Andrzej Słoma.
Walka o czytelnika
Ostra konkurencja sprawiła, że zarówno materiały dziennikarskie, jak i szata graficzna czasopism stawały się coraz bardziej atrakcyjne. Rosły ich nakłady i objętości. Zmienili się wydawcy i stosunki własnościowe. Właścicielami „Głosu Wągrowieckiego” stali się członkowie kolegium redakcyjnego, a dotychczas samorządowego „Dwutygodnika Pałuckiego” – Jan Kozdęba, prywatny przedsiębiorca i brat kolejnego redaktora naczelnego tegoż pisma.
Obydwa czasopisma początkowo ukazywały się w sprzedaży w cyklu dwutygodniowym. W grudniu 1992 roku „Głos Wągrowiecki” przekształcił się w tygodnik. Konkurent podjął rzuconą mu rękawicę. W tej potyczce nie było jednak zwycięzców ani pokonanych. Obydwie redakcje wróciły więc do wydawania swoich gazet raz na dwa tygodnie.
Konflikt w rodzinie
Nie wiadomo, jak długo mogłaby trwać rywalizacja „Głosu Wągrowieckiego” z „Dwutygodnikiem Pałuckim”, gdyby nie konflikt pomiędzy redaktorem naczelnym a wydawcą. Konflikt ów miał liczne konsekwencje. Nie tylko doprowadził do przejęcia „Dwutygodnika Pałuckiego” przez Janusza Muszyńskiego, właściciela firmy SEGAL, ale także spowodował rozbicie jedności w zespołu redakcyjnego.
Nowy właściciel pisma po pewnym czasie postanowił zamknąć rozdział pod nazwą „Dwutygodnik Pałucki” i rozpocząć nowy zatytułowany „Gazeta Wągrowiecka”. Obowiązki redaktora naczelnego powierzył Beacie Korpowskiej. W Jakubowym grodzie zaczęło się ukazywać drugie pismo nawiązujące nazwą do tytułu wydawanego w mieście przed II wojną światową.
Kolejni gracze
Rok 1994 okazał się kolejnym znaczącym dla rozwoju wągrowieckiego rynku prasowego. Światło dzienne wówczas ujrzały dwa kolejne pisma. Pierwszym był „Przegląd Pałucki”, który początkowo miał być gazetą weekendową, a stał się pismem bezpośrednio konkurującym z „Gazetą Wągrowiecką”, a drugim – bezpłatne czasopismo o nakładzie do 5 tys. egzemplarzy pt. „Coś Nowego”. Szefowie obydwu czasopism (Dariusz Kozdęba i Waldemar Kaiser) wywodzili się z pierwotnej redakcji „Dwutygodnika Pałuckiego”.
Cza mijał z rynku znikały tytuły, w redagowaniu których brali udział dziennikarze, związani pierwotnie z „Dwutygodnikiem Pałuckim”, a więc „Gazeta Wągrowiecka”, „Przegląd Pałucki” i „Coś Nowego”. Pojawiły się za to kolejne nowe czasopisma, takie jak „Express Wągrowiecki”, wydawany przez Gustawa Gościniaka oraz święcące triumfy na wschodzie Pałuk, ale nie u nas, pismo „Pałuki” Dominika Księskiego.
29 lat z lokalną prasą
I Księski i Gościniak nie dali rady… Mieszkańcom ziemi wągrowieckiej do czytania w końcu pozostał, tylko jeden jedyny wydawany w Wągrowcu tytuł, „Głos Wągrowiecki”, który – co trzeba odnotować z dziennikarskiego obowiązku – rywalizował z „Tygodnikiem Wągrowieckim”, wydawanym w Poznaniu przez spółkę, należącą do niemieckiego wydawcy, a redagowanym w Wągrowcu przez bardzo wówczas sprawny zespół, złożony z wągrowieckich dziennikarzy. I tak było do początków grudnia 2019 roku, kiedy to „Głos Wągrowiecki” przeszedł do historii.
Zapomniany dorobek
Dorobek prasy lokalnej w Wągrowcu to temat, któremu poświęcimy kolejne artykuły. Będziemy między innymi pisać o modelowej w latach dziewięćdziesiątych współpracy dziennikarzy ze służbami prasowymi Urzędu Miasta w Wągrowcu i w Starostwa Powiatowym w Wągrowcu. Pokażemy, jak to obecnie wygląda. Przypomnimy o udziale dziennikarzy w powstaniu pewnej powiatowej nagrody. Nie zapomnimy o Święcie Prasy Lokalnej! Ale na tym nie poprzestaniemy!





