Radnemu nie podoba się brak strategii działania, brak komunikacji, brak aktywności oraz styl rządzenia Wągrowcem. Klub BL liczy teraz 7 członków.
– Informuję o zawieszeniu z dniem 4 maja 2020 roku mojego członkostwa w Klubie Radnych Bliżej Ludzi – taki list Włodzimierz Naumczyk wysłał do swoich koleżanek i kolegów z klubu radnych rady miejskiej Wągrowca „Bliżej Ludzi”.
OTO OŚWIADCZENIE RADNEGO:
Jako uzasadnienie mojej decyzji podaję kilka poruszanych już na spotkaniach klubowych i podczas sesji RM tematów, które traktuję jako nieomówione, nieprzedyskutowane, nierozstrzygnięte i uwierające mnie problemy. Zdaje sobie sprawę z tego że dla Klubu wszystkie one mogą nadal pozostać takimi jakie są, że Klub może dalej funkcjonować w dotychczasowej formule, mnie jednak te problemy doskwierają i uniemożliwiają satysfakcjonujące w Klubie działanie. Wskazuję cztery, dla mnie – podstawowe. W kolejną rocznicę wstąpienia Polski do UE czwórka może mieć też jakiś walor symboliczny – jest bardzo europejską cyfrą: czterej ewangeliści, cztery pory roku, cztery kierunki świata, czwórka pitagorejska, cztery żywioły itd.
1. Strategia, a w zasadzie jej brak.
Moim zdaniem nie przedyskutowaliśmy nigdy klubowej strategii, nie uzgodniliśmy, czym w zasadzie Klub Radnych BL ma być ( oprócz siły w RM wspierającej działania Burmistrza – co jest oczywistością). Brak wynikającej ze sformułowanej wizji opracowanej strategii działania rzutuje na wszystkie poczynania klubowe, a w zasadzie czyni je anemicznymi, reaktywnymi, sprowadzonymi do aktywności członków Klubu ograniczonej do właściwego opiniowania projektów uchwał i potem koniecznego do ich uchwalenia głosowania. Bezprogramowość jako program daje szansę na wegetację, ale nie na „życie”. Mam wrażenie, że gdyby nie „medialne” ataki na Klub spowodowane „sprawami” spalarni i podwyżki śmieci – w świadomości mieszkańców Klub w zasadzie by nie istniał. Można powiedzieć, że „agresja politycznych oponentów” utrzymuje w świadomości mieszkańców widmo Klubu przy życiu. Nie na takim klubowym życiu, uzależnionym od negatywnej energii oponentów mi zależało w czasach, kiedy jeszcze przed pandemią miasto powinno się było mierzyć z licznymi kryzysami. Na wiele z nich starałem się zwracać uwagę radnym, Burmistrzowi i opinii publicznej podczas prac prowadzonej przeze mnie Komisji i podczas Sesji RM : kryzys usług publicznych (edukacja, kultura, opieka społeczna), kryzys zdrowotny ( choroby psychiczne), kryzys klimatyczny ( susza, brak wody), kryzys środowiskowy ( smog), kryzys demograficzny ( starzenie się społeczeństwa), kryzys społeczny ( wzajemna nieufność), kryzys zaufania społecznego ( ataki na urzędników – patrz: wściekły atak na urzędnika podczas spotkania informacyjnego spalarnia i morze hejtu na internetowych forach), kryzys komunikacji społecznej ( o tym niżej).
Pandemia wszystkie te kryzysy wyostrzyła, albo właśnie na naszych oczach wyostrza.
2. Komunikacja, a w zasadzie jej brak.
Dotkliwie odczuwam braki w komunikacji. Braki w komunikacji na liniach: Klub – Organ Wykonawczy, Klub – Mieszkańcy, Organ Wykonawczy – Rada Miejska, Organ Wykonawczy – Mieszkańcy. 2.1.Decyzje Organu Wykonawczego niezwykle rzadko zapadały po dyskusji, debacie, wymianie opinii w Klubie. O wielu decyzjach mających istotne znaczenie dla miasta nie byliśmy w Klubie informowani w ogóle ( np. oświadczenie Burmistrza dot. spalarni ). 2.2. Informowanie Mieszkańców o działaniach Klubu ograniczało się w zasadzie do referowania przyjętych uchwał, niezwykle rzadko wskazywało na inicjatywę Klubu ( wyjątki – „wyjazd na grzyby”, „zbiórka na respirator”, „akcja charytatywna”). 2.3. W moim odczuciu Organ Wykonawczy nie komunikuje właściwie niektórych swoich poczynań Radnym; np. samodzielna decyzja o zmianie programu Uroczystej Sesji RM ( lipiec 2019 r.) przez wprowadzenie dwóch punktów dot. Nagród Burmistrza i Nagrody Powiatu ( na wniosek Burmistrza), wprowadzenie bez wcześniejszej dyskusji na Komisjach rozwiązania zmieniającego nazwę Nagrody Miasta na Nagrodę Burmistrza, decyzja o przygotowaniu Raportu o Stanie Miasta (2019) za pośrednictwem zewnętrznego podmiotu, z najnowszych – być może decyzje o „cięciach” w oświacie podjęte bez informacji, czy konsultacji z radnymi. 2.4. Dostrzegam także istotne braki w komunikacji z mieszkańcami; mam wrażenie, że ta komunikacja nabiera charakteru działalności PR (który, owszem jest ważny), podczas gdy powinna stanowić rzetelne, prawdziwe źródło informacji o planach i działaniach OW. Na początku kadencji mówiliśmy o „nowych standardach komunikacji z mieszkańcami” – ja ich nie widziałem. Technologie się zmieniły, ale standardy pielęgnowaliśmy przeszłe.
3. Aktywność, a w zasadzie jej brak.
Doskwiera mi dotkliwie brak aktywności klubowej, brak społecznych inicjatyw, brak inicjatywy w ogóle. Brak aktywności jest pochodną braku strategii i skazuje Klub na działanie o charakterze reaktywnym. Mówiliśmy o tym podczas zdalnego spotkania Klubu kilkanaście dni temu, więc nie będę powtarzał znanych argumentów, podsumuję jedynie, że działaliśmy w odpowiedzi na działanie innych; np. uchwała „smogowa” po lawinie wniosków i interpelacji, susza – wnioski i interpelacje już się sypią, a nasze działanie – np. Miejski Plan Adaptacji do zmian klimatu opinia publiczna odbierze nie jako innowację, a reakcję.
W obszarze inicjatyw społecznych pracowaliśmy mocno z Robertem w naszym okręgu ( dzięki, Robercie!) i możemy gratulować sobie tych działań, ale to jaskółka aktywności, którą prezentować mogliśmy jako Klub.
4. Styl
Uwiera mnie styl sprawowania urzędu, który odbiega od wyobrażanego sobie przeze mnie stylu „bycia bliżej ludzi”. Zwracałem na to uwagę w ubiegłym roku na którejś z Sesji RM :”wodzostwo, a nie przywództwo”. Dziś, w sytuacji wieloaspektowego kryzysu powtarzam to samo, tylko z jeszcze większą siłą: jako samorządowa wspólnota potrzebujemy przywództwa (albo liderowania), a nie wodzostwa. Brak mi demokratycznego przywództwa w Klubie i brak w sprawowaniu urzędu Burmistrza. Sposób sprawowania tego urzędu odbieram jako archaiczny, nieadekwatny do wyzwań dzisiejszego czasu ( nie myślę tylko o pandemii), oparty na klientelizmie (budowaniu sieci zależności), a nie merytoryce. Zdaję sobie sprawę z tego, że do skutecznego zarzadzania miastem, jak do skutecznego funkcjonowania każdej organizacji potrzebne są zaufane i zdyscyplinowane kadry, ale dyscyplinę i zaufanie można budować w inny sposób, niż ten, którego jestem obserwatorem, świadkiem. Trudny do przyjęcia dla mnie jest także obecny w większości komunikatów paternalizm: „podjąłem decyzję”, „napisano do mnie osobiście”, „zdecydowałem”; nie tylko nie buduje to zaufania do Organu Wykonawczego, ale wręcz demontuje je (przynajmniej u mnie) poprzez świadomość, że w czasie tak skomplikowanych splątań gospodarczych, społecznych, kulturowych, organizacyjnych, prawnych nie ma dziś osoby, która mogłaby – odpowiedzialnie – jednoosobowo podejmować decyzje dotyczące miejskich organizmów ( omijam zmierzające w stronę twardych dyktatur przypadki w dziedzinie politycznego zarządzania państwami w stylu: Trump, Orban, Kaczyński). To jest trwała cecha charakteryzująca wiele samorządów ( i opisano tę dysfunkcję w wielu raportach: prof. J. Hausner, E. Bendyk, D. Sześciłło, C. Obracht-Prondzyński, R. Dutkiewicz, K. Wygnański). Na naszym podwórku zauważyłem ją ostatnio także w komunikacie jednego z radnych. Komunikat w stylu: „spotkałem się z burmistrzami….mam nadzieję, że zostanie to przyjęte….”.
Dotkliwie braku demokratycznego przywództwa doświadczyłem w ubiegłym roku, kiedy po przedłożonym projekcie dotyczącym przekazania gruntu pod budowę spalarni głosowaliśmy odpowiedzialnie „za” ( w świetle dostępnych mi prac naukowych i przykładów dziś uczyniłbym tak samo). Nasza (radnych) decyzja była wówczas potrzebna, by uruchomić cały proces, szybko jednak okazało się, że żeby go zamknąć, „zabetonować”, wystarczyła już tylko podjęta jednoosobowo, niekonsultowana z Klubem decyzja opublikowana w „mocnym oświadczeniu burmistrza”.
To pośrednio znak, że brak w Klubie miejsca dla różnorodności opinii. Jakbyśmy bali się różnić w opiniach i komunikować te różnice, a przecież to mogło być naszą siłą – prezentowanie stanowisk wypracowanych w toku dyskusji i podkreślanie faktu, że decyzję podjęliśmy demokratycznie, różniąc się w opiniach.
Można uznać te argumenty za rodzaj pięknoduchostwa, myślenie nieprzystające do twardych realiów politycznej miejskiej rzeczywistości. Słyszałem taki argument. Nie muszę jednak wymyślać przykładów na to, że „to działa”, ponieważ doświadczyłem wielokrotnie, jakie dorodne społeczne owoce może przynosić ten rodzaj „oderwania od rzeczywistości”. Interesuje mnie aktywna działalność społeczna. Poszukiwałem dla niej miejsca, które nie będzie ani „władzą”, ani „opozycją”. Takie miejsce jest możliwe wszędzie, więc i w Radzie. W ramach tego miejsca „dyskutuje się”, a nie „walczy”, „prowadzi się spór”, a nie „próbuje unicestwić rywala”, „szuka się sojuszników”, nie „wrogów”. To miejsce jest rodzajem m o ż l i w e g o (wiem z doświadczenia, że jest możliwe) porozumienia bez przemocy.
Nie wydaje mi się, by w Radzie Miejskiej istniał aktualnie klub radnych, który opisany wyżej rodzaj aktywności i wrażliwości mógłby zagospodarowywać. Moja decyzja skazuje mnie więc na rodzaj samotnej podróży. Nie jest to jednak wysoka cena za możliwość doświadczania uczuć spokoju, radości, siły i satysfakcji płynących z przekonania, że robota, którą się wykonuje idzie w zgodzie z umysłem i sercem.
Dziękując za wspólną drogę, życzę i Wam takiego doświadczenia i pogody ducha – niezmiennie.