Napisał do nas Leonard Przesławski z Mieściska, przypominając niezwykłą tradycję z naszego regionu.
– Myślę że Wielki Tydzień jest okazją do przypomnienia tego pięknego zwyczaju, jaki ma miejsce w Mieścisku od niepamiętnych lat. A może ktoś zna datę, kiedy ten zwyczaj się narodził? Mnie udało się znaleźć artykuł prasowy z roku 1880, który razem ze zdjęciem oraz z pięknym, dokładnym opisem z lat 50-tych XX wieku, autorstwa Pana Edwarda Kubisza- załączam – wyjaśnia pan Leonard i dodaje:
– Przeglądając album rodzinny natrafiłem na 90-letnie zdjęcie, przedstawiające „Mieściskich Turków”. Na tym zdjęciu rozpoznaję tylko mojego wujka. Może ktoś jest wstanie rozpoznać innych?
Edward Kubisz w książce pt.”Mieścisko i jego mieszkańcy” opisuje dokładnie ten zwyczaj z lat 50-tych XX w.
„ Każdego roku, nawet w latach 1952-56, gdy były tu tylko magazyny, przez trzy dni (od Wielkiego Piątku do pierwszego dnia Świąt Wielkanocnych), z sali tego domu korzystała i panowała tu niepodzielnie straż Grobu Pańskiego, czyli „mieściskie Turki”. Pobyt ten rozpoczynał się zbiórką zainteresowanych w godzinach południowych w Wielki Piątek. Każdy przyszły Turek przychodził już ubrany w dobrze odprasowany mundur. Mundury były ciemnogranatowe, przyozdobione srebrzystymi guzikami i białymi sznurami. Głowę każdego Turka zdobiła wysoka czapka przypominająca czapkę ułańską z okresu Księstwa Warszawskiego. Z czasem czapki te zamieniono na hełmy strażackie, przyozdabiane kolorowymi pióropuszami.
Komendant, Artur Pech sprawdzał kompletność i dopasowanie umundurowania do figury właściciela, co prawie zawsze kończyło się drobnymi jeszcze poprawkami. Następnie dobierano pary, a powinno być ich nie mniej niż sześć. Potem rozpoczynała się ostra musztra prowadzona przez Pecha lub jego zastępcę Witalisa Michalskiego.
Ćwiczono wykonywanie komend: baczność, spocznij, krok defiladowy, zwroty, na ramię broń, prezentuj broń, do nogi broń i wiele jeszcze innych. Komendy nie były wyrażane okrzykiem, lecz pokazywane przez komendanta odpowiednim ułożeniem jego szabli – jak do pchnięć paradnych, a właściwie do całej gamy paradnych pchnięć przeszywających powietrze na wysokości nieco ponad jego głową, a jednocześnie ponad głowami drugiego szeregu Turków. Każdy Turek wyposażony był w szablę, jednak „ze względów bezpieczeństwa” od 1953 roku zabroniono paradowania z szablami.
Wówczas Turkom zdjęto także ozdobne czapki, a w zamian pozwolono nałożyć przyozdobione hełmy strażackie. W miejsce szabli, każdy Turek otrzymał drewniany miecz. Wskutek tego Turek przestał być polskim żołnierzem pilnującym Grobu Pańskiego, a stał się namiastką legionisty rzymskiego, a może nawet „turkiem”. Po 1956 roku częściowo powrócono do rynsztunku dawnych Turków.
Pierwsze paradne wejście oddziału Turków do kościoła mieściskiego zawsze miało miejsce podczas nabożeństwa odbywającego się po zmroku w Wielki Piątek. Swoją chwilową obecnością w świątyni nadawali podniosłego charakteru momentowi przenoszenia ciała Jezusa do Grobu Pańskiego. Natomiast w Wielką Sobotę proboszcz Badura wychodził z zakrystii odprawiać uroczyste nabożeństwo dopiero po wejściu oddziału Turków. Oddział, składający się z 12 do 16 umundurowanych, stawał w dwuszeregu, równolegle do ołtarza, między ławeczkami dla dzieci i ławkami dla dorosłych, od strony lewego ołtarza bocznego – ołtarza Pana Jezusa.
Na czele oddziału, tuż przy cokole ambony, stał komendant, a pierwszą parę stanowili: zastępca komendanta i chorąży trzymający sztandar oddziału. Między szeregami zachowywano odległość jednego większego kroku, tak by tędy mógł bez przeszkód przechodzić proboszcz, asystujący mu organista oraz ministranci. Twarze Turków skierowane były do wnętrza szeregów. Ostatnia para oddziału przechodziła dalej i stawała naprzeciw Grobu Pańskiego, w odle-głości około trzech metrów od niego, z twarzami zwróconymi w kierunku grobu, w postawie: „Baczność!” i „Na ramię broń.” Wejście i wyjście oddziału było chwilowym antraktem i zawieszeniem podniosłej atmosfery panującej w świątyni. Po zakończeniu nabożeństwa oddział wychodził, pozostawiając tylko dwóch strażników przy grobie. Strażnicy ci zmieniali się co godzinę. Zmiana miała również paradny charakter i dokonywał jej zastępca komendanta, przyprowadzający nowych i odprowadzający dotych-czasowych strażników na kwaterę do poznawanego właśnie domu.
Poza już wymienionymi, w latach 50. „mieściskimi Turkami” byli między innymi: Edmund Bodus, Henryk i Jan Danelscy, Henryk Dembski, Józef Dereszyński, Czesław Grunwald, Dionizy i Jan Kluczyńscy, Bernard Kmieciak, Henryk i Tadeusz Korycińscy, Edward i Marian Kupczyńscy, Zenon Lemański, Zygmunt Maćkowiak, Zenon Małecki, Edward Michalski, Kazimierz Muszyński (Rynek 64), Marian Neugebauer, Józef Nowak, Leon Nowak, Józef Pech, Henryk i Zygmunt Piotrowiczowie, Kazimierz Piotrowski, Leonard Rozmaciński, Alojzy Rożnowski, Alfons Smykowski, Tytus Sosnowski, Leonard Stanicki, Teodor Stanicki Bronisław i Tadeusz Szymańscy, Edward Tański, Feliks Tański, Roman Wegner oraz Zygmunt Wietrzyński.
W Wielki Piątek i Wielką Sobotę, gdy starsza młodzież „bawiła się w Turki”, najmłodsi, w tym w zdecydowanej większości chłopcy biegali z drewnianymi kołatkami, w Mieścisku zwanymi „klekotami”. Wszystkie klekoty były własnej konstrukcji i własnego wykonania. Dominowały wahadłowe drewniane, w których drewniany młoteczek uderzał w prostokątną deseczkę wyposażoną w rękojeść. Ale bywały też kołatki z drewnianym piórem przeskakującym po obracającej się drewnianej zębatce. Kilku chłopców biegnących ulicą z klekotami, czyniło niesamowity hałas i rwetes charakterystyczny tylko dla tych dwu dni w roku. Inną rolę powierzano klekotom, bardzo wówczas akceptowaną, gdy znajdowały się w rękach ministrantów, bowiem w czasie odbywających się w tych dwóch dniach uroczystościach kościelnych klekoty zastępowały dzwony, sygnaturkę i dzwonki kościelne.
Jeszcze pod koniec XIX wieku funkcjonował w Mieścisku stary zwyczaj, że „Turki” w trzecie święto Wielkanocy obnosili swego komendanta po mieście, a za nim na wózku jeździł grajek i przygrywał na harmonii lub harmonijce.”
Zdjęcie z albumu rodzinnego B. i L. Przesławskich. Turki (początek lat trzydziestych XX w.) Piąty z lewej Wiktor Fertsch