Mówi się, że dzisiaj mamy społeczeństwo bierne. Zainteresowane tylko i wyłącznie konsumpcją. Że ludzi nie obchodzi nic, co dzieje się dalej niż za drzwiami ich domów. A to oznacza, że wcisnąć można im wszystko, bo nikt nie zareaguje na żadną nieprawość, na żadne machlojki.
Kto tak myślał, to musiał mocno się zdziwić w ubiegły czwartek, widząc w sali „Pietraka” tłumy ludzi, którzy jasno i wyraźnie powiedzieli, co sądzą na temat budowy spalarni śmieci w centrum miasta. Co sądzą o konsultacjach społecznych, których tak naprawdę nie było. Co sądzą na temat tego, że nikt ich o zdanie w tej sprawie wcale nie pytał.
Zdziwieni byli przedstawiciele inwestora z firmy „Veolia”. Zdzwieni chyba byli radni, którzy w znacznej większości na ostatniej sesji bez żadnych wątpliwości zgodzili się wydzierżawić bez przetargu miejską działkę pod tę inwestycję.
Co teraz? Sam jestem ciekaw co jaśnie nam panująca władza teraz zrobi. Wyjścia są trzy. Spalarnia powstanie (w tym lub innym miejscu), co będzie skutkowało ogromnym społecznym protestem, który obecnej władzy odbijać się będzie czkawką już zawsze. Spalarnia nie powstanie (tylko co na to „Veolia”, która przecież właśnie pod tę inwestycję dostała od miasta bez przetargu działkę i pewnie poniosła już spore koszty). Burmistrz ogłosi w tej sprawie referendum, co byłoby historycznym wydarzeniem w dziejach wągrowieckiego samorządu – dotąd nikt z tego nie skorzystał.
Coś czuję w kościach, że sprawa bardzo szybko się rozstrzygnie. Pewne jest jedno – wygranym będą zwykli mieszkańcy Wągrowca. Teraz już nigdy, żadnej władzy nie przyjdzie do głowy, żeby jakąkolwiek ważną inwestycję wprowadzać bez pytania wągrowczan o zdanie. W czwartek podczas bardzo burzliwego spotkania w sprawie spalarni jeden z mieszkańców krzyknął: „Władza to My!”. Nic dodać, nic ująć!
Kto tak myślał, to musiał mocno się zdziwić w ubiegły czwartek, widząc w sali „Pietraka” tłumy ludzi, którzy jasno i wyraźnie powiedzieli, co sądzą na temat budowy spalarni śmieci w centrum miasta. Co sądzą o konsultacjach społecznych, których tak naprawdę nie było. Co sądzą na temat tego, że nikt ich o zdanie w tej sprawie wcale nie pytał.
Zdziwieni byli przedstawiciele inwestora z firmy „Veolia”. Zdzwieni chyba byli radni, którzy w znacznej większości na ostatniej sesji bez żadnych wątpliwości zgodzili się wydzierżawić bez przetargu miejską działkę pod tę inwestycję.
Co teraz? Sam jestem ciekaw co jaśnie nam panująca władza teraz zrobi. Wyjścia są trzy. Spalarnia powstanie (w tym lub innym miejscu), co będzie skutkowało ogromnym społecznym protestem, który obecnej władzy odbijać się będzie czkawką już zawsze. Spalarnia nie powstanie (tylko co na to „Veolia”, która przecież właśnie pod tę inwestycję dostała od miasta bez przetargu działkę i pewnie poniosła już spore koszty). Burmistrz ogłosi w tej sprawie referendum, co byłoby historycznym wydarzeniem w dziejach wągrowieckiego samorządu – dotąd nikt z tego nie skorzystał.
Coś czuję w kościach, że sprawa bardzo szybko się rozstrzygnie. Pewne jest jedno – wygranym będą zwykli mieszkańcy Wągrowca. Teraz już nigdy, żadnej władzy nie przyjdzie do głowy, żeby jakąkolwiek ważną inwestycję wprowadzać bez pytania wągrowczan o zdanie. W czwartek podczas bardzo burzliwego spotkania w sprawie spalarni jeden z mieszkańców krzyknął: „Władza to My!”. Nic dodać, nic ująć!