Do tej niecodziennej sytuacji doszło kilka dni temu w jednym z mieszkań w Wągrowcu.
Piątek 20 listopada, kamienica przy wągrowieckim Rynku. Z prokuratury policjanci otrzymali nakaz przeszukania pomieszczeń, co wymagało siłowego otwarcia drzwi mieszkania. Do pomocy technicznej wezwano strażaków.
Jak ustaliliśmy, działania funkcjonariuszy były wykonywane na polecenie Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Wągrowcu.
Okazuje się, że w mieszkaniu znajdował się nastolatek, który decyzją sądu powinien zostać umieszczony w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Nakaz doprowadzenia został przekazany policjantom do realizacji już na początku roku szkolnego, kiedy tylko sąd otrzymał informację z ośrodka, że podopieczny się tam nie pojawił.
– Kilkukrotne próby realizacji doprowadzenia były nieskuteczne. Drzwi mieszkania były zaryglowane, a osoby znajdujące się w środku zachowywały się tak, aby sprawić wrażenie pustego mieszkania – wyjaśnia nam Dominik Zieliński, rzecznik wągrowieckiej policji.
Okazuje się, że to nie był pierwszy przypadek, gdy kobieta w ten sposób utrudniała wykonanie polecenia sądu. Stąd decyzja sądu o przeszukaniu pomieszczeń. Okazało się, że nastolatek znajdował się w domu. Został już przez funkcjonariuszy doprowadzony do ośrodka.
– Postępowania w sprawach osób nieletnich to są bardzo delikatne kwestie. Podczas realizacji tego rodzaju czynności, zawsze w świadomości funkcjonariuszy jest, że zatrzymywane jest dziecko, a nie przestępca. Idealną sytuacją byłoby, gdyby matka nastolatka zadbała o jego komfort psychiczny, spakowała rzeczy dziecka i pojechała z nim do ośrodka (przypomnijmy, że takie jest postanowienie sądu). Zamiast tego matka funduje dziecku interwencje policyjną i niepotrzebny stres – tłumaczy Zieliński.