Sąd Najwyższy zawiesił sędziego i zgodził się na ściganie go. Informuje o tym „Rzeczpospolita”.
Do tego zdarzenia doszło prawie sześć lat temu, w listopadzie 2019 roku.
O tej sprawie pisaliśmy tutaj:
Przypomnijmy tylko, że sędzia Sądu Rejonowego w Wągrowcu na stacji paliw kupił butelkę wódki, a pracownica „Orlenu” wyczuła od niego zapach alkoholu i choć chciała go zatrzymać, to on odjechał. Kilka godzin później policja była już u niego w domu. Sędzia tłumaczył, że alkohol spożywał już po powrocie do miejsca zamieszkania. Biegli uznali jednak, że pod wpływem alkoholu musiał on być już wcześniej, także w trakcie gdy prowadził auto.
Aby postawić sędziemu zarzuty, potrzebne było uchylenie mu immunitetu. Właśnie do tego doszło.
Jak wyjaśnia ogólnopolski dziennik „Rzeczpospolita”, prokuratura uzyskała zgodę na pociągniecie sędziego do odpowiedzialności karnej. Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego nieprawomocnie uchyliła immunitet sędziemu, zawiesiła go przy tym w czynnościach służbowych i obniżyła jego wynagrodzenie o 40 procent.
Dziennikarz „Rz” wyjaśnia, że Sąd Najwyższy oparł się na poszlakach, ale uznał że są one dostateczne, by uznać prawdopodobieństwo tego zdarzenia.
– Zebrane poszlaki pozwalają na dostatecznie uprawdopodobnione ustalenie, że sędzia w listopadzie na terenie stacji w Wągrowcu spożył zakupiony alkohol w ilości 200 ml, a następnie znajdując się w stanie nietrzeźwości wynoszącym co najmniej 0,8 promila alkoholu we krwi prowadził pojazd w ruchu lądowym (…) Czyn ten na obecnym etapie określić należy jako cechujący się szkodliwością społeczną – uzasadnił sędzia Demendecki.
Co dalej? Jeśli to orzeczenie Sądu Najwyższego uprawomocni się, to prokuratura będzie mogła postawić sędziemu zarzuty i postawić go przed sądem karnym.
Sędziemu grozi nawet wydalenie z zawodu.
Źródło: Rzeczpospolita/rp.pl