W odpowiedzi na apel redaktora Czapula, zatroskanego o egzystencję i przetrwanie w upale, zdradzam: należy się ubrać, napić gorącej herbaty, pozamykać okna, uciąć sobie drzemkę.
W najgorętszych regionach świata w środku dnia ulice pustoszeją, urzędy, sklepy i restauracje zamyka się na kilka godzin, życie zamiera. Ludzie udają się na sjestę. Ci, którzy mają daleko do domu, zasypiają gdziekolwiek- byle w cieniu. Turyści złorzeczą i pomstują na leniwych południowców ale oni wiedzą swoje. Badania wykazały że regularna drzemka w ciągu dnia zmniejsza poziom stresu i ryzyko zawału serca. Lepiej więc legalnie się wyspać niż markować robotę w oczekiwaniu na wybicie 15.00.
Ekstremalnie plusowe temperatury to ten moment kiedy większość zrzuca ubrania i eksponuje co tam akurat ma. Na kuso, na obcisło, na sexi-flexi . Paradoksalnie odsłaniając ciało włączamy turbo ogrzewanie. Dodatkowo każda warstwa ściśle przylegającego materiału zatrzymuje ciepło i pali żywym ogniem. Ekspertami od upalnej garderoby to my nie jesteśmy. Lepiej więc skorzystać z doświadczenia ludzi, dla których + 30 to zaledwie dzień jak co dzień. Arabowie, Czarna Afryka, czy Azja Południowo- Wschodnia. Tam wiedzą jak się nosić. Długie, powłóczyste szaty, przewiewne tkaniny, jasne barwy, lub przeciwnie- bajecznie kolorowe printy. Luźno, dostojnie, z charakterem. Do tego gorąca, słodka jak ulepek herbata ze świeżą miętą, ostre jedzenie i termostat zaczyna działać.
Żeby się schłodzić trzeba się spocić. Każda lodówka wam to powie. Żeby się pocić trzeba pić. Pytanie co? Oczywistym wydaje się, że zimne napoje z dodatkowym wkładem z lodu. Problem w tym, że chłodzenie w tym przypadku jest raczej chwilowe. Aby było efektywne trzeba w miarę szybko pozbyć się nadmiaru ciepła. Najlepiej przy pomocy ciepłych płynów i ostrych przypraw. Z kolei to, co najlepiej chłodzi ciało z zewnątrz to nasz własny pot, dlatego nie należy go ścierać. Niestety w pełnym słońcu, na odkrytym ciele i bez ochrony UV działa jak soczewka i grozi poparzeniem.
Jeżeli ktoś nie jest przekonany do takiej terapii, nie wyobraża sobie lata bez szklanki z parasolką, niech pije na zimno. Najlepiej wodę, a jeszcze lepiej naturalny izotonic: wodę z dodatkiem soku z grejpfruta, ziołami i odrobiną soli. Żeby nie było nudno polecam cascarę. Napar z owoców kawowca, który nie jest ani kawą ani herbatą ani typowym suszem owocowym. Jest czymś co trzeba spróbować, żeby pokochać. Cascarę można przyrządzić klasycznie zalewając owoce gorącą wodą. Wersja letnia natomiast to drink w postaci alternatywnej tzw. cold brew. Owoce zalewamy zimną wodą i pozostawiamy na kilkanaście godzin w lodówce. Opcjonalnie dorzucamy cytrusy, miód, bazylię, miętę, melisę. Doskonałe zastępstwo lemoniady z niewielką zawartością kofeiny. Na koniec poczciwa kawa mrożona. Kawę mrozimy w woreczkach do lodu. Kostki wrzucamy do blendera i miksujemy z mlekiem, jogurtem naturalnym lub whisky. Dodajemy brązowy cukier, karmel, syrop smakowy albo kompletnie nic.
Ps. Całkowicie prywatnie dorzucam dobrą książkę o odpowiednio chłodnym zabarwieniu.