WYJĄTKOWE PRZEDSZKOLE PROGRESSIO: Z miłości i z pasji

Rozmowa z Kasią i Hubertem Paluchami, prowadzącymi Centrum Wspomagania Rozwoju i Terapii Dziecka PROGRESSIO – wągrowieckie niepubliczne przedszkole dla dzieci ze spektrum autyzmu.

Kiedy narodził się pomysł na przedszkole dla dzieci z autyzmem?
Kasia: Moje całe życie zawodowe to praca z dziećmi, przez ostatnie 15 lat przeplatane pracą naukową i dydaktyczną na uczelniach wyższych, ale mimo wszystko, ta bezpośrednia relacja terapeutyczna z dzieckiem ze spektrum autyzmu, daje mi największą satysfakcję. Progressio było wieloletnim marzeniem, wspólnie uznaliśmy, że to jest właśnie ten moment, kiedy trzeba zrobić coś więcej – z jednej strony usamodzielnić się zawodowo, a z drugiej wypełnić potężną lukę w terapii dzieci z autyzmem w powiecie wągrowieckim.
Hubert: Od początku, jak znam Kasię, to jej marzeniem było własne przedszkole. Progressio? Mama jednego z naszych przedszkolaków, z którym Kasia prowadziła terapię, spytała kiedyś, czy moglibyśmy otworzyć przedszkole dla jej syna i jeszcze kilku innych dzieci. Po chwili zastanowienia i omówieniu wszystkich prawnych kwestii, stwierdziliśmy, że możemy się podjąć tego przedsięwzięcia. Widząc, z jednej strony pasję Kasi do pracy z dziećmi z autyzmem, a z drugiej walkę rodziców o stworzenie takiego miejsca do ich terapii, nie mogłem zablokować tej inicjatywy.

Jakie były początki?
Kasia: Wiedziałam, że w kwestiach administracyjnych i finansowych wesprze mnie Hubert, dla mnie największym problemem w Wągrowcu była kadra terapeutów. Pozyskanie nauczycieli z odpowiednimi kwalifikacjami nie jest łatwe, a znalezienie osób zaangażowanych i oddanych pracy jest jeszcze trudniejsze. Niestety studia nie zawsze przygotowują do pracy z dziećmi ze spektrum autyzmu, zarówno w kwestii wiedzy teoretycznej, jak i praktycznych umiejętności. Zweryfikowaliśmy przez okres 3 lat ponad 25 terapeutów, nauczycieli… zostało z nami 11 najlepszych.
Hubert: Momentami wolę ich nie wspominać – bardzo duże ryzyko, mimo gwarantowanej dotacji publicznej. Nic nie było jasno w przepisach określone, pierwsza tego typu placówka w Wągrowcu, uczyliśmy się wspólnie z tymi, którzy wydawali zgody i decyzje na jej powstanie. Poza tym cztery rodziny, dla których otwieraliśmy Progressio, mogły w każdej chwili wycofać się ze wspólnego projektu. Na starcie podjęliśmy kontrowersyjną rynkowo decyzję, że przedszkole będzie za darmo, nie będziemy pobierać czesnego.

Konkurencja nie zarzuca Wam psucia rynku?
Hubert: Myślę, że nie. Po pierwsze nie mamy konkurencji z punktu widzenia know-how, które Progressio oferuje, a z drugiej strony dotacja jest wystarczająca, aby utrzymać przedszkole, nawet zatrudniając 11 osób dla 16 dzieci. Wychodzę z założenia, że budowanie placówki oświatowej myśląc tylko o zyskach nie ma sensu, to nie ten rodzaj działalności, usługa edukacyjna to nie taboret w sieci meblarskiej. Ten rodzaj działalności nie da się skopiować czy budować na nienawiści do konkurencji. Trzeba mieć „to coś”, a dokładnie serce i zamiłowanie do pracy dla konkretnej grupy społecznej.

Jak wyglądał pierwszy dzień?
Kasia: Emocje, ogromne emocje, zapamiętam do końca życia wejście każdego dziecka do placówki, ten pierwszy krok. W pierwszych dniach działalności rodzice wyczekiwali na swoje dzieciaczki pod drzwiami już kilkadziesiąt minut przed godziną ich odbioru.
Hubert: Otwarcie przedszkola, to dwie sale dydaktyczne i skromna ilość wyposażenia, zarówno mebli jak i zabawek. Ogromną rolę odegrali pierwsi rodzice, którzy ufundowali m. in. tablicę interaktywną i tzw. podwiesie do SI. Wszystkie środki finansowe, które zostawały z dotacji, wydawaliśmy na kolejne wyposażenie do terapii. Nasze oczekiwania przewyższały możliwości finansowe, często musiałem dołożyć z prywatnych pieniędzy, istotne było dla nas sprowadzanie takich materiałów terapeutycznych, które szybko dadzą efekty w codziennej pracy z dziećmi z autyzmem.

Kwestia kadry, nauczycieli, terapeutów, często mówicie o tym, jak trudno jest pozyskać profesjonalistów?
Kasia: Tak, jak wspomniałam, w Progressio nie znajdzie pracy ktoś, kto tego nie czuje, kto nie kocha dzieci ze spektrum autyzmu i traktuje zatrudnienie jako trampolinę do własnej działalności albo moment przetrwania na ścieżce kariery. Jest to praca, która wymaga od nauczycieli ciągłego doskonalenia zawodowego i dużego zaangażowania emocjonalnego. Jestem wymagającym dyrektorem. Mam jednak świadomość, że nasza codzienna praca przekłada się na postępy dzieci, co bardzo nas cieszy i motywuje do dalszej pracy.
Hubert: Dzisiaj mam zupełnie inną perspektywę, wcześniej jako rektor uczelni niepublicznej kształciłem na kierunku: pedagogika, podpisałem dużą ilość dyplomów ukończenia studiów pierwszego i drugiego stopnia oraz świadectw studiów podyplomowych dla nauczycieli. Jednak rzeczywistość po drugiej stronie rynku edukacyjnego, a dokładnie nasze oczekiwania i standardy, które wdrożyliśmy dla osób pracujących w Progressio, szybko zweryfikowały punkt widzenia po stronie kształcenia nauczycieli a ich zatrudniania na rynku pracy. Wierz mi, że to jest ogromna przepaść…pomiędzy oświatowym CV a wiedzą i umiejętnościami praktycznymi.

Z jakimi problemami dziś się borykacie?
Kasia: Ustawodawstwo w Polsce, szczególnie w obszarze dokumentacji, której opracowanie zabiera ogromną ilość czasu, a powiedzmy szczerze, nie ma często wpływu na finalną jakość usługi terapeutycznej.
Hubert: Czasami mam wrażenie, że największym problemem jest brak akceptacji w lokalnym środowisku oświatowym. Cały czas istnieje dotkliwy podział pomiędzy placówkami publicznymi a niepublicznymi. Marzy mi się wspólny konwent dyrektorów placówek oświatowych w Wągrowcu, wymiana doświadczeń menedżerskich, dydaktycznych, terapeutycznych.

Każdy sukces ma swoją cenę?
Hubert: Odpowiem na wprost: fala donosów i wynikających z nich kontroli była w zeszłym roku na tyle uciążliwa, że…

Zwątpiłeś?
Hubert: Tak, miałem taki moment, że pomyślałem sobie, po co mi to było? W tym samym okresie mój kolega sprzedał podobną placówkę, więc wyjście z tej działalności było realne. Pamiętam jednak, jak w tym samym dniu przyjechałem po Kasię do przedszkola i stojąc w szatni patrzyłem na dzieci, które wracały ze spaceru. Jedno po drugim, za rękę z terapeutkami, uśmiechnięci, zadowoleni, pod profesjonalną opieką. To są te chwile, kiedy uświadamiasz sobie, że warto było zrobić coś dla tych dzieciaków, całkowicie niewinnych swojej sytuacji życiowej, ale tak bardzo potrzebujących wsparcia, także dla ich wspaniałych rodziców, którzy każdego dnia walczą o ich przyszłość. Ale tak, jak Kasia zawsze mówi, chcieć muszą obie strony, zarówno my jak i rodzice…

Właśnie…przyszłość-jakie plany na przyszłość?
Kasia: Szkoła podstawowa! Chcemy założyć dla naszych Progressiaków szkołę podstawową, przeprowadzić ich w kolejny etap. Czuję, że to jest ten moment, trzyletnie doświadczenie na poziomie przedszkolnym, własna świetnie wykształcona i praktycznie doświadczona kadra, duża presja rodziców, ale taka pozytywna…to jest ten kolejny moment, to jest po prostu ten czas. Dzisiaj współpraca z rodzicami jest modelowa, co przekłada się na widoczne efekty w terapii.
Hubert: Nie chcę planować, może to efekt starzenia się (śmiech), ale też pandemia pokazała nam, że trzeba jednak podchodzić z dużym dystansem do przyszłości. Ten trudny okres pracy zdalnej, bardzo zbliżył nas z rodzicami, mam wrażenie, że nasze więzi są mocniejsze i dają nam poczucie, że oczekują od nas kolejnego kroku, czyli dalszego etapu edukacyjnego dla ich dzieci.

Related posts

KOBIETY: Będzie u nas BEZPŁATNA mammografia [ZAPOWIEDŹ]

W tajemnicy przed żoną chciał wyjść do sklepu. Nadział się na płot. Potrzebna była pomoc strażaków! [FOTO]

OSTATNIE POŻEGNANIE: Odeszła od nas Marianna Marczyk