Na początek żart. Dwie głuche wrony siedzą sobie na słupie. Nagle jedna z niechęcią patrzy na drugą i mówi: „pocałuj mnie w dupę!”. Na to ta druga jej odpowiada: „a ty mnie w dupę!”. Dlaczego mi to przyszło do głowy? Bo tak się dzieje, gdy nie umiemy się porozumieć. Gdy nie rozmawiamy lub gdy siebie nie słuchamy.
Dziś najgorętszym tematem jest kwestia budowy spalarni w centrum Wągrowca. W Internecie, także pod naszą informacją na ten temat rozgorzała dyskusja. Obozy są dwa. Ci, co wiedzą lepiej i tłumaczą, że to nowoczesne, bezpieczne i zdrowe i ci (najczęściej mieszkający w pobliżu miejsca, gdzie spalarnia ma stanąć), którzy mają sporo obaw i zwyczajnie takiej inwestycji w tym miejscu się boją. Każda ze stron stoi przy swoim, nikt nikogo raczej nie przekona. A ja problem dostrzegam gdzie indziej. Właśnie w komunikacji.
Nie pojmuję, jak ta ważną inwestycję, rodzącą tyle pytań, można było wprowadzać tak nieudolnie, bez konsultacji z mieszkańcami, bez rozwiania wszelkich wątpliwości, nawet tych najprostszych i najgłupszych?! Wcale nie dziwię się tym, którzy z dnia na dzień dowiadując się o tej budowie pod swoim nosem, podejrzewają, że ktoś chce ich wsadzić na minę. Dlaczego nikt nie wyjaśnił im dlaczego ta lokalizacja, a nie inna? Dlaczego spotkanie z mieszkańcami organizowane jest dopiero teraz, gdy opór społeczny jest już tak wielki, że coraz częściej mówi się o referendum na ten temat?
Skutkiem tego wszystkiego dzisiaj zamiast akcji informacyjnej inwestor musi wdrażać plan kryzysowy. Oj, może być za późno…
A wracając do tych głuchych wron, to mam dziwną pewność, że niezależnie jak ta historia się zakończy, to na pewno ktoś (mieszkańcy lub rządzący) obudzą się w…
Dziś najgorętszym tematem jest kwestia budowy spalarni w centrum Wągrowca. W Internecie, także pod naszą informacją na ten temat rozgorzała dyskusja. Obozy są dwa. Ci, co wiedzą lepiej i tłumaczą, że to nowoczesne, bezpieczne i zdrowe i ci (najczęściej mieszkający w pobliżu miejsca, gdzie spalarnia ma stanąć), którzy mają sporo obaw i zwyczajnie takiej inwestycji w tym miejscu się boją. Każda ze stron stoi przy swoim, nikt nikogo raczej nie przekona. A ja problem dostrzegam gdzie indziej. Właśnie w komunikacji.
Nie pojmuję, jak ta ważną inwestycję, rodzącą tyle pytań, można było wprowadzać tak nieudolnie, bez konsultacji z mieszkańcami, bez rozwiania wszelkich wątpliwości, nawet tych najprostszych i najgłupszych?! Wcale nie dziwię się tym, którzy z dnia na dzień dowiadując się o tej budowie pod swoim nosem, podejrzewają, że ktoś chce ich wsadzić na minę. Dlaczego nikt nie wyjaśnił im dlaczego ta lokalizacja, a nie inna? Dlaczego spotkanie z mieszkańcami organizowane jest dopiero teraz, gdy opór społeczny jest już tak wielki, że coraz częściej mówi się o referendum na ten temat?
Skutkiem tego wszystkiego dzisiaj zamiast akcji informacyjnej inwestor musi wdrażać plan kryzysowy. Oj, może być za późno…
A wracając do tych głuchych wron, to mam dziwną pewność, że niezależnie jak ta historia się zakończy, to na pewno ktoś (mieszkańcy lub rządzący) obudzą się w…