Udało mi się jeszcze w sierpniu odwiedzić Wolin, a dokładniej – Festiwal Słowian i Wikingów. Byłem tam po raz pierwszy, więc natychmiastowo wpakowałem się na parę min.
Pierwszą i najbardziej niszczącą było miejsce noclegu, ustalane przez telefon. Ponieważ prawie wszystko sensowne w samym mieście było zajęte, rozmawiać trzeba było z właścicielami małego hotelu ze wsi pod Wolinem. „To bardzo blisko Wolina” – rozbrzmiało w słuchawce, więc można było odetchnąć z ulgą. Jednak zapasy ulgi zaczęły mi gwałtownie się wyczerpywać, kiedy w drodze do wzmiankowanej podmiejskiej lokalizacji obserwowałem już paręnastą tabliczkę z nazwą mijanej miejscowości. I tak wylądowaliśmy 20 km dalej.
Mina druga. „Nie będzie problemu, dojazdy są bardzo dobre” – usłyszeliśmy od pary zarządzającej hotelem. Zapomnieli tylko, że sami od lat poruszają się błyszczącym automobilem. Autobusy, owszem, jeździły. Raz na parę godzin, a w weekendy ostatni do tej wsi był o 16. Doskonała godzina, biorąc pod uwagę, że imprezy rozpoczynały się koło 14.
Mina trzecia to kompletnie niedziałający w tamtych okolicach autostop, co jest o tyle dziwne, że do Bałtyku było kilka kroków.
W każdym razie jakoś udało mi się zobaczyć sporo z festiwalowych atrakcji: namioty z prezentowanym rękodziełem, walki wojów, koncerty folkowych zespołów. W gospodzie natomiast mnóstwo gości (niektórych widziałem tam non stop) i przenikające się wokół nas języki: polski, niemiecki, francuski, rosyjski…
Miną czwartą i ostatnią był fakt, że w pewnym momencie rozemocjonowany spiker turnieju zaczął krzyczeć do mikrofonu: co za pojedynek! Jeden z kibiców prawie został zniszczony! Tak, to byłem ja, bo zachciało mi się podejść bliżej walk i tylko refleks i pacnięcie w trawę pozwoliły mi uniknąć srogiego ciosu mieczem.
Jak powiedział mi Bartosz Werbliński z Wągrowca, przywódca grupy Chmurnicy – Wojowie Grodu Łekno, tegoroczny festiwal był na dobrym poziomie. Tym razem nie brali oni udziału w walkach 1 na 1 i 5 na 5, a tylko w większych, wieloosobowych bitwach. Co ciekawe, Chmurnicy mają już członków nawet z zagranicy.