Pochodzący z Damasławka piłkarz na murawie pojawił się w 60 minucie i zagrał bardzo dobrze, w dodatku strzelając ostatniego gola. Nie uszło to uwadze fachowców.
Wczoraj na Stadionie Narodowym w Warszawie odbył się ważny mecz dla polskiej reprezentacji. Ważny, bo walczymy w eliminacjach do przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Katarze, a jesteśmy po nieudanych Mistrzostwach Europy.
W czwartek 2 września podejmowaliśmy u siebie drużynę Albanii i… nie był łatwo. Ba, przez większą część meczu było tak sobie. Mimo to wygraliśmy ostatecznie wysoko 4-1.
Dlaczego? Bo mieliśmy sporo szczęścia i piłkarskiego półboga w swoich szeregach, czyli Roberta Lewandowskiego.
Co ważne, na ostatnie pół godziny na murawie „Narodowego” zagrał pochodzący z Damasławka Karol Linetty. Wybiegł na boisko, bo trener Sousa chciał wzmocnić środek pola. I Karol z tego zadania wywiązał się bardzo dobre.
Jakby tego było mało, to w samej końcówce strzelił decydującego gola na 4-1, po świetnym podaniu Karola Świderskiego. Dobra gra damasławianina nie uszła uwadze dziennikarzy, którzy wysoko ocenili jego występ.
OCENY
PRZEGLĄD SPORTOWY
Karol Linetty – 6 (w skali 1-10)
– Wszedł na boisko przypilnować rezultatu i zadanie wypełnił. A jeszcze w samej końcówce przytomnie podłączył się do kontrataku, wykorzystał świetne podanie od Karola Świderskiego i strzelił kapitalnego gola.
EUROSPORT
Karol Linetty – 4,5 (w skali 1-6)
– Dobre podanie przy akcji, po której anulowano Polakom bramkę, kilka minut później odważne wejście i świetne wykończenie zagrania Świderskiego. Takie mecze w jego wykonaniu chcemy częściej oglądać.
SPORT.PL
Karol Linetty – 4 (w skali 1-6)
– Zmienił Przemysława Frankowskiego i próbował rozruszać grę reprezentacji Polski w środku pola. No i strzelił pięknego gola. Dobra zmiana.
WESZLO.COM
Karol Linetty – 6 (w skali 1-10)
– Dał dobrą zmianę. Był przytomny. Mądrze się przesuwał, pchał grę do przodu, ustabilizował środek pola. Naprawdę ładne trafienie na 4:1 to już jego drugi gol za kadencji Paulo Sousy.
GOL24
Karol Linetty – 5 (w skali 1-6)
– Wszedł na boisko w 61. minucie. Przez pół godziny jego występ był… dyskretny. Aż w doliczonym czasie przytomnie pobiegł za akcją Karola Świderskiego i mocnym strzałem przypieczętował zwycięstwo Polaków.
Fot. ilustracyjne „OnW”