Nadzieje i oczekiwania przed każdą dużą piłkarską imprezą w stosunku do polskiej drużyny są ogromne, a kończy się jak zawsze.
Pierwszy mecz otwarcia, drugi o wszystko, a trzeci o honor. Kolejny raz dałem się nabrać, że nasi piłkarze pokażą charakter i coś osiągną na dużej imprezie. O ile mecz z Holandią dało się oglądać i można powiedzieć, że dał on jakąś nadzieję, to mecz z Austrią przyniósł tylko wstyd i rozczarowanie.
Pierwsza połowa (z wyłączeniem pierwszego kwadransa) była jeszcze do przyjęcia, ale po przerwie to już żenada – nie mówię już o umiejętnościach, ale brakowało nawet walki i zwykłej sportowej złości. Niczego też nie zmieniło wejście „Lewego” na boisko. Ba, moim zdaniem gra po jego wejściu wręcz całkowicie siadła.
Jutro ostatni mecz Polaków na Mistrzostwach Europy. Spotkanie z Francją, bez względu na wynik, nie zmieni obrazu polskiej reprezentacji , która ponownie zawiodła na dużej imprezie. Na szczęście jest też dobra wiadomość – teraz można wreszcie spokojnie oglądać mecze i delektować się naprawdę dobrą piłką.
Krzysztof Garnetz,
Wągrowczanin z optymizmem patrzący w przyszłość